Dzień siódmy - Elafonisi i inne atrakcje

Dzień 1Dzień 2Dzień 3Dzień 3-2Dzień 4Dzień 4-2Dzień 5Dzień 5-2Dzień 6Dzień 7Dzień 7-2Dzień 8

Dzień siódmy zaczeliśmy wcześnie bo planowaliśmy jechać na plażę. Nie wzbudzało to mojego wielkiego entuzjazmu bo fanem plaż nie byłem, zdecydowanie wolę zwiedzać niż smażyć się na słońcu. No bo co ciekawego może być na plaży? Elafonisi wyleczyło mnie z tej ignorancji :)

Droga była kręta i jak widać prowadziła przez różne dziwne miejsca. Hitem podróży był znak na skrzyżowaniu całkowicie ukryty za krzakami, dopiero gdy się zatrzymaliśmy nie wiedząc zupełnie gdzie jechać to udało się go wypatrzeć.

Psu jak podejrzewam przynajmniej było chłodno, w samochodzie mimo klimatyzacji mieliśmy lekki piekarnik.

Polski hydraulik poszukiwany od zaraz!

Pierwszy postój, w tle malutki kościółek.

Zatrzymaliśmy się w ciekawym miejscu. Po jednej stronie drogi małe pomieszczenie z ladą, lodówką i właścicielem. Po drugiej kilka stolików na zadaszonym tarasie. To co nas zaintrygowała to brazylijska flaga obok greckiej. Okazało się, że jedno z rodziców właściciela, młodego chłopaka zresztą było z Brazylii.

Domek właściciela.

I taras.

Baklawa <3

Fajny pomysł na dekorację z muszelek, wydawała ładny, delikatny dźwięk przy podmuchach wiatru.

Objaw patriotyzmu :)

Przebijaliśmy się przez góry.

W tle widać punkt widokowy.

Wąski tunel z sygnalizacją świetlną i ruchem wahadłowym.

Ciągnął się długo i był dośc kręty.

Parę kilometrów za nim znajdowała się jaskinia, nazwy już sobie nie przypomnę niestety. Zatrzymaliśmy się w każdym razie i po licznych schodkach wykutych w skale zawędrowaliśmy na górę.

Wnętrze jaskini.

Drzewo rosnące na suficie (?!).

W jaskini mieszkali dawniej pustelnicy.

Przy wejściu nie brakowało światła.

Ale im dalej tym ciemniej.

Czujny obserwator :)

Zwierzęta absolutnie nie przejmują się samochodami, to my musieliśmy na nie uważać.

Kolejnym przystankiem był klasztor którego nazwy też nie pamiętam, ale mam na końcu języka więc kiedyś tą informację uzupełnie ;)

Nie mam pojęcia jak oni wytrzymują tak ubrani.

Tabliczki wotywne zostawiane przez odwiedzających.

W klasztorze znajduje się malutkie muzeum. Najciekawszą salą w nim była ta poświęcona czasom walk z Turkami.

Ruiny pod klasztorem.

Wejście do kościoła.

I złote oczywiście wnętrza.

Zatoczka przy klasztorze.

Z absolutnie czystą wodą. Nie widać tego na zdjęciu, ale ta woda ma kilka metrów głębokości.

Nowy kolega biedronki początkowo nie miał pomysłu co z nią zrobić.

Zadumał się nad nią głęboko.

A potem użył pazurów i tak się ta przyjaźń zakończyła.

Mnie nie podrapał, a jedynie zignorował zupełnie.

Pamiątka po Turkach :)

Niektóre budynki dosłownie wrastały w skały.

W drodze do samochodu...

I u celu.

Płytka woda ciągnęła się kilkaset metrów.

Plaża również.

Czysta woda ma swoją cenę, chodząc przy skałach trzeba uważać na jeżowce.

I inne formy życia.

Plażowe parasole na tle gór...

I na tle morza.

Nie wiem co łódka ratownika robiła kilkadziesiąt metród od brzegu.

Ale powiewała nad nią dumnie grecka flaga.

Rzut oka za siebie gdy odjeżdżaliśmy.

Jak pisałem na początku - Elafonisi udowodniło mi, że plaża jednak może być pięknym miejscem w którym przyjemnie spędzić czas. Na pewno nie tydzień, ale jeden dzień jak najbardziej. Woda ciepła, krystalicznie czysta, po prostu cudowna. Piasek drobny, lekko czerwony, miły w dotyku. Widoki genialne, a ludzie mili :) (Najładniejsze zaś Polki, wcale nie żartuję!)

Dzień szósty - leniwa Chania :) << >> Dzień siódmy - kościoły i groby

Dzień 1Dzień 2Dzień 3Dzień 3-2Dzień 4Dzień 4-2Dzień 5Dzień 5-2Dzień 6Dzień 7Dzień 7-2Dzień 8