Dzień siódmy - kościoły i groby

Dzień 1Dzień 2Dzień 3Dzień 3-2Dzień 4Dzień 4-2Dzień 5Dzień 5-2Dzień 6Dzień 7Dzień 7-2Dzień 8

Ponieważ słonko konkretnie nam dogrzało uznaliśmy, że wyruszymy w drogę powrotną w miarę wcześnie. Dzięki temu udało nam się pozwiedzać jeszcze kilka ciekawych miejsc.

Przede wszystkim jednak zaglądał nam w oczy głód, zatrzymaliśmy się więc w dość przypadkowym miejscu gdyż była tam widoczna piekarnia :)

Pracująca tam pani właściwie nie mówiła po angielsku, ale była bardzo miła. Pieczywo też miała dobre.

I jak widać wypiekane na miejscu.

Kościół kawałek dalej o ciekawej konstrukcji wieży.

Sam budynek też mi się podobał. Do środka jednak nie udało nam się wejść, zamknięty był co wcześniej nam się na Krecie nie zdarzyło.

Akwedukt?!

Młyńskie koło?

A to coś co na Krecie bardzo mi się podobało. Przy wielu drogach widziałem co jakiś czas czy to takie ładne punkty z wodą czy chociaż proste krany. Ale zawsze przechodzień może się napić albo obmyć.

Mały kamienny mostek nad ledwo istniejącym strumykiem. Podejrzewam jednak, że deszcz potrafi go napełnić szybko gdyż miejscowość którą zwiedzaliśmy znajdowała się właściwie w górach.

Wnętrze kilkusetletniej kaplicy.

A to lokalny kryzys i bieda :) Całe kilogramy drobniaków leżały na głównej ulicy miasteczka, wszystko eurocenty w różnych nominałach.

Jak wyżej. Nawet jako złom uzbierała by się z tego niezła suma.

Droga powrotna - można sobie zrobić zdjęcie z kozą. Za 2 euro więc pojechaliśmy dalej.

Tunel, a w nim autobus. Podziwiam kierowców którzy tamtędy jeżdżą.

W górach szybko zachodzi słońce.

I znów precyzja kierowcy.

Podjeżdżając do takich zakrętów zupełnie nie da się zobaczyć co jest za nimi. Problem ten częściowo rozwiązuje ostrzegawcze trąbienie przy zbliżaniu się.

Przy okazji zahaczyliśmy o cmentarz niemieckich żołnierzy w Maleme.

Od razu na samym wstępie zaskoczył mnie rozmach z jakim został urządzony.

Koty są wszędzie.

Więc biedronki też.

Piękne drzewo przy wejściu, w tle budynek z tablicami informacyjnymi, bezpłatnymi toaletami w luksusowym można by rzec standardzie, żadnej ochrony czy obsługi.

Dwóch nieznanych niemieckich żołnierzy.

Jeden z kilku placów z grobami.

Lokalizacja cmentarza też piękna.

Karl Robaszkiewicz. Bardzo niemiecko się pan nazywał.

Paul Kajetańczyk...

Vincent Iwainski (czyżby miał być Iwański?)

O mój faworyt - Walter Niedźwiedź...

Tuż obok cmentarza znajduję się "Tholos Tomb of Maleme" czyli grób sprzed ponad trzech tysięcy lat. Prowadzi do niego wąska, zapomniana ścieżka, a dowiedzieliśmy się o nim z niepozornej brązowej tabliczki.

Korytarz prowadzący do sali grobowej.

Starożytny mur.

Nad wejściem znajduje się widoczna na zdjęciu dodatkowa komora.

Nic dziwnego, że przetrwał tyle lat skoro budowano go tak solidnie.

Widok z góry na korytarz, dokładnie na wprost przed nim znajduje się morze.

I wnętrze samego grobu.

Dalsze zwiedzanie uniemożliwił wieczór i głód. Z wieczorem nic się poradzić nie dało, z głodem ta oto koza poradziła sobie bardzo skutecznie.

Dzień siódmy był krótko mówiąc świetny. Zarówno plaża jak i późniejsze zwiedzanie (i jedzenie!). Do myślenia dał mi zwłaszcza cmentarz niemiecki, a właściwie jego porównanie z alianckim. Obrońcy mieli mały, skromny i prosty. A najeźdźcy? Piękny, ukwiecony, z rozbudowaną infrastrukturą. Jakoś nie wyobrażam sobie cmentarza hitlerowskich jakby nie było żołnierzy w Polsce. Zaraz by się pojawiły napisy, zniszczenia czy protesty. A w Grecji? Wszystko w idealnym stanie bez żadnej ochrony czy choćby obsługi. Inny kraj, inna mentalność. Na pewną ironię zakrawa też fakt, że więcej polskich nazwisk znalazłem na cmentarzu niemieckim niż alianckim...

Dzień siódmy - Elafonisi i inne atrakcje << >> Dzień ósmy - "No worry! No worry my friend!"

Dzień 1Dzień 2Dzień 3Dzień 3-2Dzień 4Dzień 4-2Dzień 5Dzień 5-2Dzień 6Dzień 7Dzień 7-2Dzień 8