Dzień szósty - leniwa Chania :)

Dzień 1Dzień 2Dzień 3Dzień 3-2Dzień 4Dzień 4-2Dzień 5Dzień 5-2Dzień 6Dzień 7Dzień 7-2Dzień 8



Dzień szósty mieliśmy zaplanowany jako obijanie się. Tak po prostu, czasem w wakacje dobrze jest nie robić nic :) Po śniadaniu które zjedliśmy tym razem wyjątkowo późno, współtowarzysze poszli się lenić nad basenem, ja zaś wybrałem się na spacer nad morze. Pogoda była w sam raz dla mnie to jest dość ciepło, ale lekko pochmurno. Dzięki temu słońce nie próbowało mnie zabić. Na plaży nie było właściwie nikogo poza mną. Do czasu aż nie pojawił się na niej bardzo stary Grek który z nieznanego mi powodu, mając kilometry plaży w każdą stronę, dziarsko wędrował w moim kierunku. Gdy już dowędrował stanął z metr obok mnie i długą chwilę nic nie mówił. W końcu zapoczątkował pseudodialog jednym słowem:
- Germany?
- No, Poland.
- Better...
Znów nastała dłuższa przerawa po której pan zaczął mnie dokładnie oglądać i obszedł z każdej strony pokazując palcami moje liczne blizny. Wprawił mnie tym w pewne zdumienie, ale czekałem co będzie dalej. On zaś odezwał się cedzonymi z dużym namysłem i pewnym trudem słowami:
- Skin cancer? Yes... I know... Both my sons skin cancer. Both dead. Have a nice day!
Po czym się odwrócił i tak jak przyszedł tak poszedł. Było to dość surrealistyczne doświadczenie muszę przyznać.

Pogoda była wietrzna i choć na tym zdjęciu nie widać tego, fale przelewały się nad skałami.

Masaż stóp kamieniami, polecam ;) Gdy już go miałem dość wróciłem do Fridy, znów coś zjadłem (:D) i poszliśmy w miasto.

Takich obrazków na Krecie jest sporo, serce pęka...

Lód jedzący loda, przekaz tej reklamy jest dla mnie głęboko niepokojący.

Interesujący wzór torebki. Niestety kosztowała bodajże 60 euro, a jakość wykonania miała taką sobie.

Tu też trudno zgadnąć co tak właściwie autor miał na myśli.

Monsterki.... "Absolutely zero" w Polsce wciąż nie ma, a w Grecji nie spróbowałem.

Zawędrowaliśmy do muzeum historii, nie można tam było robić zdjęć z lampą błyskową, a było dość ciemno więc jakość nie zachwyca.

Większość naczyń została wykopana na terenie Chani.

I pochodzi z różnych okresów historycznych stąd duże rozbieżności w stylistyce.

Grecki, klasyczny hełm z brązu.

Złote zdobienia.

Gliniana lampka oliwna. Niby nic takiego gdyby nie fakt, że ma te 3 tysiące lat albo coś koło tego :)

Muzeum miało wewnętrzny dziedziniec na który można było wyjść i posiedzieć na ławeczce pod drzewami. Stały tam różne mniej lub bardziej zniszczone eksponaty w stylu tego fragmentu fontanny.

Elementy ubioru, prawdopodobnie z jakiegoś grobu.

Rytualny nóż z brązu i złota.

Te figurki z jakiegoś powodu kojarza mi się z Egiptem :)

A tu rzeczywiście egipskie pismo, przerysowane z miski.

I sama miska.

Zdjęcie zrobione przy wyjściu z muzeum, jak widać sam budynek również ciekawy :)

Kolejnym przystankiem był pobliski kościół, jak zwykle ze świeczkami w wodzie.

Polskie akcenty :)

Figura przy wejściu.

Za powyższe świętokradztwo biedronka wylądowała na kaktusie ;)

To zdjęcie ma swoją historię! Otóż kota wypatrzyłem z wysoka, spał sobie ładnie więc uznałem że mu zdjęcie zrobie. A biedronka wyleciała mi z kieszeni i wylądowała jak widać. Co zrobił kot? Złapał biedronkę w zęby i zaczął uciekać. Szczęśliwie zrobił to w stylu greckiego kota czyli dogoniłem go bez żadnego wysiłku :D

A to już wspominany wcześniej obiad w hali targowej. Przepyszna ośmiornica z duszoną marchewką.

Może świetnie nie wygląda (chociaż mnie na przykład się podoba), ale smakowało genialnie.

Dekoracja w knajpce :)

Nikomu nie przeszkadzał kotek chodzący między stolikami w knajpie, zachwycony ośmiornicą nie był wcale.

Ale ostatecznie zjadł łaskawie.

Kolejny zaniedbany (choć chyba nie porzucony), fajny motocykl.

Ten skuterek już zdecydowanie był porzucony, a jak widać ciekawy z niego wynalazek.

Resztę dnia spędziliśmy łażąc po mieście bez większego celu, po prostu obserwując otaczające nas, greckie życie. Obiad zjedliśmy późno, wyjątkowo nie na mieście, a w samej Fridzie. Tym razem był to "stek z miecznika", również świetny. I w porównaniu z cenami w mieście tani. Szkoda, że tak dobrych owoców morza w Polsce próżno szukać...

Dzień piąty - Heraklion << >> Dzień siódmy - Elafonisi i inne atrakcje

Dzień 1Dzień 2Dzień 3Dzień 3-2Dzień 4Dzień 4-2Dzień 5Dzień 5-2Dzień 6Dzień 7Dzień 7-2Dzień 8