Dzień piąty - Knossos!

Dzień 1Dzień 2Dzień 3Dzień 3-2Dzień 4Dzień 4-2Dzień 5Dzień 5-2Dzień 6Dzień 7Dzień 7-2Dzień 8

Wstaliśmy rzeczywiście rano, pogoda początkowo nie zachwycała, ale uznaliśmy to za dobry znak. Knossos znajduje się jednak w głębi lądu i obawiałem się, że może być tam dziki upał. A poranek przywitał nas chmurami i wiatrem.

Z Fridy do Knossos jest około 140 km, droga jest dobrej jakości i praktycznie cały czas jedzie się wzdłuż wybrzeża. Po drodze zatrzymaliśmy się na parę minut odpoczynku przy zupełnie pustej plaży. Zwróciła naszą uwagę tym, że była piaszczysta.

Nie widać tego na zdjęciu, ale naprawdę porządnie wiało.

Przy pałacu znajduje się bardzo duży parking z którego kilkaset metrów trzeba przejść. Trafia się w taką oto kolejkę która na szczęście naprawdę szybko się przemieszcza.

Bramki jak do metra.

A za bramkami już znacznie ciszej i spokojniej. Idzie się w czymś podobnym do okopu na którego brzegach zupełnie ignorując ludzi spacerują pawie :)

Dach nad "okopem".

Pierwsze wrażenie jest jak widać takie sobie. Rozumiem potrzębę podparcia starożytnych murów, ale można to było chyba zrobic gustowniej ;)

Przy wejściu witam pomnik Sir Arthura Evansa, postaci dość kontrowersyjnej.

Tablica informująca o historii pałacu.

Oraz historia jego odkrycia.

Dalej jest już tylko coraz ciekawiej.

Nad częścią kompleksu chodzi się po widocznych w rogu kładkach.

Jeden z kilku placów.

Oraz jego opis.

Grubośc niektórych murów naprawdę robi wrażenie.

Pałac miał kilka pięter skonstruowanych w taki sposób.

Pierwszy raz w życiu (i póki co ostatni) widziałem kolumnę zwężającą się ku spodowi.

Kawałek bardzo starego marmuru wystawionego na działanie wody. Krawędzie ostre jak nóż.

Jak widać podobało mi się :)

Słynne freski.

I ogromne dzbany na wino, wodę i oliwę.

Niestety nie pamiętam czemu to miało służyć.

Do niższych poziomów niestety nie można wejść.

Widok z góry.

Niestety nie było informacji co to, podejrzewam jakieś miejsce do ścierania ziarna.

Zrekonstruowany kawałek zabudowań.

Fresk w najwyższej części pałacu.

I rzeczona część.

W centralnej części zdjęcia studnia.

Kolejny dzban.

Posadzka w sali tronowej.

I jej wnętrze.

Kolumny w przekroju okrągłe.

I kwadratowe.

Cały teren pałacu otoczony jest drzewami.

Cały pałac miał kanalizację (!!), tu jej pozostałości.

Kolumny jak widać potężne.

Trudno mi sobie wyobrazić wrażenie jakie pałac robił gdy stał cały. Zwłaszcza te 3 tysiące lat temu gdy ludzie mieszkali w prostych chałupach.

Trochę krążyliśmy po terenie więc znów mijaliśmy pomnik. Tym razem biedronka musiałą mieć zdjęcie :)

Druga strona pałacu. Bardzo jestem ciekaw czy to tak ma być czy trwają tam jakieś prace. Żadnych pracowników nie widziałem.

Fajny sposób bydowania przejść w murach. Rzymianie też go stosowali często.

Zdjęcie takie sobie bo te kamienie w tle mogły by być właściwie wszystkim :)

To już na 100% służyło do produkcji mąki.

Widok na drugą część pałacu z góry, w tle stok na którym uprawiano oliwki.

Miejsce po osadzeniu kolumny.

Klatka schodowa która musiała kiedyś być piękna.

Bardzo jestem ciekaw czy to oryginalne dzbany.

Ostre krawędzie marmuru z bliska.

Kanalizacja :)

I jej ciąg dalszy.

Jedna z dróg prowadzących do pałacu. Dla nas droga którą go opuściliśmy.

Podsumowując zwiedzanie Knossos zajęło nam jakieś dwie godziny. Mieliśmy dużo szczęścia, że było dość pochmurno bo upał i tak dokuczał, a nie ma tam za wiele miejsc do schowania się przed słońcem. Nakrycia głowy w słoneczny dzień absolutnie wymagane. Co do samych wrażeń to okazało się, że są one bardzo zróżnicowane. Ja byłem pod ogromnym wrażeniem, miałem dużo przemyśleń o życiu ludzi dawniej, poziomie rozwoju kultury czy techniki. Z drugiej strony przy wyjściu wyprzedziła nas para, też z Polski. Swoje absolutne rozczarowanie młoda dama wyraziła słowami "no ja nie wiem czemu wszyscy mówią, że to jest must see, no co tu oglądać, kamień na kamieniu"...

W drodze do samochodu zahaczyliśmy o przydrożny sklepik celem nabycia czegoś zimnego do picia. I tu się ładnie oszukałem, otóż sprzedawano coś co wyglądało jak produkt Coca-Coli, ta sama czcionka itp tylko puszka zielona. Z ciekawości kupiłem, spróbowałem, pożałowałem bardzo. Po wczytaniu się w drobne literki odkryłem iż była to podróba :) Najważniejsze jednak, że było mokre i zimne. W dobrych humorach pojechaliśmy do nieodległego Heraklionu.

Dzień czwarty część druga - latarnia i muzeum << >> Dzień piąty - Heraklion

Dzień 1Dzień 2Dzień 3Dzień 3-2Dzień 4Dzień 4-2Dzień 5Dzień 5-2Dzień 6Dzień 7Dzień 7-2Dzień 8