Dzień trzeci - klasztory

Dzień 1Dzień 2Dzień 3Dzień 3-2Dzień 4Dzień 4-2Dzień 5Dzień 5-2Dzień 6Dzień 7Dzień 7-2Dzień 8

Dzień zaczeliśmy wcześnie, śniadanie znów było absolutnie genialne. Upału nie było, pogoda była idealna do zwiedzania.

Z jakiegoś powodu takie rośliny podobają mi się od dziecka, jedyne jakie miałem w swoim pokoju przez lata to były aloesy.

Pierwszym przystankiem (jak widać piaszczystym i na pierwszy rzut oka niezbyt zachęcającym) był monastyr Agia Triada (Świętej Trójcy).

Tablica przy wejściu informująca o panujących zasadach. Częsty widok na Krecie.

Koty. Dużo kotów :)

Ten był wyjątkowo grecki. Siedział w tej pozie nim położyłem biedronkę, gdy położyłem biedronkę i gry zabrałem biedronkę. Dopiero gdy go pogłaskałem udowodnił, że w ogóle żyje :)

Wewnętrzny, główny budynek klasztoru. Ladny, dość skromny. Nie zapowiadał tego co kryło się w środku.

Czyli złota. Naprawdę dużo złota. Odnosiło się wrażenie, że wręcz kapie ono ze ścian i sufitu.

>

Zdjęcie jest niestety nieostre gdyż nie było warunków i czasu na zrobienie lepszego, ale i tak oddaje to o czym pisałem wyżej.

Nie wiem czy to tylko grecki czy w ogólę prawosławny zwyczaj, ale na ikonę można ufundować takie oto srebrne bądź złote pokrycie. Oczywiście informacja o fundatorze widoczna jest wszem i wobec.

Centralne miejsce kościoła i zwięczenie najwyższej z wież.

Wewnętrzna strona klasztornych murów, z lewej strony był główny budynek.

Nie wszędzie można wejść, schody przecinał łańcuch. Na górze są prawdopodobnie cele mnichów.

Koty wchodzą wszędzie i nikomu to nie przeszkadza :)

Agia Triada słynie z produkcji najwyższej jakości oliwy z oliwek więc takich akcentów było sporo.

Widok z boku na kościół, typowa grecka architektura.

Koty, wszędzie koty :)

Na dach można było wejść, znajdował się tam taras z zakratowanym widokiem na bramę.

Widok na centralny budynek z muru nad bramą.

Woda jest wyjątkowo istotna n a Krecie. W wielu miejscach są dostępne dla każdego studnie, krany czy przydrożne punkty podobne do umywalek.

I nic dziwnego bo klimat jest suchy, cienia jest mało (ale udało nam się z niego jak widać skorzystać ;) ), a upał potrafi naprawdę doskwierać. Ugotowani lekko pojechaliśmy dalej. Droga stała się nieco gorsza, ale na szczęście nie mieliśmy daleko nim dojechaliśmy pod klasztor Gouvernetou.

Z zewnątrz był on nudnym, wyblakłym budynkiem bez charakteru. Wynika to z faktu, że budowano go w formie obronnej. Co gorsza był zamknięty.

Poszliśmy więc dalej i o ile mnie pamięć nie myli może po 300 metrach trafiliśmy na pomnik ofiar II Wojny.. Przy nim znajdowała się też tablica z informacją, że idąc dalej tą drogą dojdziemy do jaskini i kapliczki. Przy okazji warto zabrać jeden z niebieskich worków z materiałami budowlanymi i tym samym pomóc w remoncie. Z tym, że worki się akurat skończyły.

Słońce jak widać dawało po oczach. Z prawej strony widać ścieżkę którą dalej poszliśmy, z lewej najwyrażniej ktoś mieszkał choć do znajdujących się tam zabudowań nie prowadziła żadna droga.

Nie jestem Arabem więc na kozach się nie znam, ale ta koza wyglądała na dziką. Widziałem takich tylko kilka i tylko tam.

To co robiło na mnie chyba największe wrażenie na Krecie to fakt, że prosto z naprawdę solidnych gór można było zejść do morza.

Ścieżką szło się jakieś 10, może 15 minut. Można by szybciej, ale wtedy warto jednak mieć na nogach obuwie inne niż sandały. Miejscami było wąsko i stromo.

Na końcu czekały widoczne tu ruiny.

A wśród nich wejście do dużej jaskini zwanej Jaskinią Niedźwiedzia ( :D ).

Wejście było szerokie i wyższe od człowieka, wewnątrz było jeszcze więcej miejsca.

Centralne miejsce zajmuje widoczna na zdjęciu "wanna ze schodkami" pełniąca rolę zbiornika na wodę.

"Beam me up, Scotty!"

W ruinach najwyraźniej czasem pojawia się jakieś życie.

Ładny był tu widok z okna gdy było tu okno.

Dalej niestety nie poszliśmy gdyż P. na nas czekał, a i przygotowani na taki spacerek górską ścieżką nie byliśmy. Szkoda, bo jak wyczytałem później dalsza droga prowadziła do innego interesującego miejsca. Wracając mijaliśmy monastyr Gouvernetou który tym razem był otwarty. Tak się prezentował w środku gdyż jak się okazało trwał generalny remont. Szybko więc ruszyliśmy w dalszą drogę.

Z uwagi na ilość zdjęć dzień trzeci ma dwie strony :)

Dzień drugi - błogie lenistwo << >> Dzień trzeci część druga - cmentarz aliantów i port

Dzień 1Dzień 2Dzień 3Dzień 3-2Dzień 4Dzień 4-2Dzień 5Dzień 5-2Dzień 6Dzień 7Dzień 7-2Dzień 8